piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział 9

,,Wiem ,że jestem suką i równie dobrze mogłam przejść obojętnie, 
ale nie mogłam Cię tam zostawić."

Sandra okazała się strasznie głupia.Organizuje razem ze mną i innymi osobami urodziny dla Marty.Tymczasem zapytała się mnie czy spotkamy się we wtorek, bo muszę jej w czymś pomóc.Co za pusta dzida!Ja nie wiem o czym ona myślała.Wyleciały jej z głowy te urodziny czy jak?
-Będziesz już szła?-Zapytała mnie Ewa, gdy weszłam do kuchni
-Tak.
-Dalego to?Może Cię podwieźć?-Zaoferowała swoją pomoc.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie, zarz powinna być po mnie koleżanka.
To udawanie miłej jest dla mnie jak najgorszy sen - koszmar.Wczoraj po tym jak dałam Karli tego pendrive'a, byłam zmuszona do przesłuchania połowy piosenek.Wróciłam do siebie do pokoju dopiero, gdy tata zaczął krzątać się po kuchni.Szukał czegoś na ból głowy.Powiedział nam, żebyśmy poszły spać, bo nie wstaniemy do szkoły.Wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna z uśmiechem  na twarzy, zrobiłam to, o co nas poprosił.
Telefon w mojej czarnej małej torebce przewieszonej przez ramię zaczął wibrować.

Od: Sandra
Czekam przed domem.

-Tato ja już idę!-Wykrzyczałam na całe gardło.Ewa aż się skrzywiła.Musiałam.Inaczej potem by mi wyprawił monolog o tym, że mam informować o swoim wyjściu z domu.
Usłyszałam za sobą ,,Baw się dobrze!" i stałam już na zewnątrz.Ujrzałam samochód brunetki, więc szybko zmierzyłam w jego kierunku.
-Cześć.-Przywitałam się, zapinając pasy, a w tym czasie auto ruszyło-W jakim klubie to się odbędzie?
-Mówiłam Ci setki razy......-Westchnęła-W Energy.
-Tata rano pojechał tam zawieść dekoracje.-Oznajmiłam-Mam nadzieję, że wygląda to jakoś.....przynajmniej  na takie ,,Wow'' ze strony Marty.
-Nie martw się.Widziałam wszystko i wygląda rewelacyjnie!-Zawołała ucieszona-Marta nadal o niczym nie wie.Przywiezie ją Oliwka.

***

Wysiadając z samochodu uderzyła we mnie głośna muzyka.Od razu spojrzałam na wejście do klubu.Drzwi były otworzone, a przy nich stało dwóch ochroniarzy.Pilnowali, aby na imprezę wchodzili, tylko zaproszeni goście.Mięli tam taką listę i sprawdzali wszystkich, którzy chcieli dostać się do środka.
-Chodź.-Zawołała mnie Sandra-My wejdziemy tylnym wejściem.
Ucieszyłam się, że nie będziemy musiały stać w tej kolejce.Z oddali widziałam praktycznie wszystkie znajomy twarze.Na urodziny zostało zaproszone około dwieście osób.
Przeszliśmy obok kontenerów, a mnie aż skrzywiło od tego smrodu.Sandra widząc to zaśmiała się i otworzyła ciężkie metalowe drzwi.Fala gorąca dochodząca z środka zalała moje ciało.Aż odechciało mi się tam wchodzić.
-Marta powinna już tu być.
Spojrzałam na brunetkę i uśmiechnęłam się.Wyciągnęłam z torebki prezent dla mojej przyjaciółki i weszłam do środka.Po godzinnym chodzeniu po sklepach zaszłam do jubilera.Szukałam czegoś odpowiedniego aż wpadłam na genialny pomysł.Zamówiłam naszyjnik z napisem.10.03.To bardzo ważny dzień.Kilka lat temu tego dnia poznałam się z Martą.
Gdy w tłumie ujrzałam blond czuprynę, szybko ruszyłam w tamtym kierunku.Przytuliłam mocno przyjaciółkę od tyłu, a ona zaskoczona odwróciła się twarzą do mnie.
-Paula!-Dziewczyna odwzajemniła uścisk-Dziękuję!Myślałam, że wszyscy zapomnieliście! 
-Żartujesz sobie!?-Prychnęłam odsuwając się lekko od dziewczyny-Pamiętamy i to bardzo dobrze!
Marta jeszcze raz mnie mocno uściskała i musiała odejść, bo wołali ją inni goście.Jednak zatrzymałam ją i wcisnęłam w ręce małe pudełeczko.
-Mam nadzieje, że się Tobie spodoba.
-Dziękuję.-Uśmiechnęła się szeroko i znikła w tłumie znajomych sylwetek 
Rozejrzałam się po klubie, a szereg moich ząbków zabłysną.Mimowolnie ruszyłam w stronę baru.Zajęłam miejsce obok jakiegoś chłopaka.W ogóle go nie kojarzyłam.
-Co dla Ciebie?-Zwrócił się do mnie barman.No tak, Sandra ma dziś wolne...  
-Coś mocnego.
Znowu popatrzyłam na tego chłopaka, ale nie mogłam w ogóle rozpoznać tej twarzy.Zrezygnowałam z główkowania nad tym, czy znam go, a może nie.
Chwyciłam za drinka, który już stał przede mną i wypiłam go szybko.Zeskoczyłam z wielkiego krzesła.
Przepychałam się przez tłumy ludzi.Szukałam Sandry albo Marty.Pisnęłam cicho, gdy czyjaś duża dłoń zacieśniła się na moim nadgarstku.
Szybko odwróciłam się przodem do osoby, która kurczowo mnie trzyma.
-Gdzie tak uciekasz?-Zapytał przybliżając się do mnie-Czytałaś kartkę?
Pokiwałam głową.Nie umiałam w tym momencie wydusić ani słowa.Jakbym straciła swoją pewność siebie.
-Mam do Ciebie pytanie.-Oznajmił spokojnym głosem.
Wstrzymałam oddech i czekałam no to co powie za chwilę.Sekundy stały się dla mnie wiecznością.Jego usta, które tak bardzo chciałabym pocałować, formowały się w piękny uśmiech.
-Masz może ochotę gdzieś wyjść w niedzielę?
Spojrzałam w jego błyszczące oczy.Poczułam to.Poczułam jak nasila się uczucie we mnie.My tylko rozmawiamy, ale dla mnie to staje się momentem, którego nie zapomnę nigdy.
-Randka?-Zapytałam nie pewnie
Marcin chwycił moją dłoń i mocno ścisnął.Jakbym zaraz miała uciec.Chciałabym mu teraz powiedzieć, że może być spokojny...że nigdy tego nie zrobię.
-Chce ten czas spędzić z Tobą.
Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki mnie tylko stać.Odwzajemnił ten gest i pociągnął mnie za sobą na parkiet.

Dawid POV:

Przebrany w strój sportowy zszedłem z boiska.Opadałem z nóg.Dzisiaj trener dał nam porządny wycisk.Wszystko po to, aby utrzymać kondycję.Za dwa tygodnie mamy bardzo ważny mecz, a do tego czasu czeka nas wiele godzin męczącego treningu.
Wszedłem do szatni i nie przebierając się już, chwyciłem pasek od torby zawieszając ją sobie na ramieniu.
-Dawid, czekaj na nas!-Zawołał za mną Wrzosek, gdy chciałem już wyjść z szatni
-Na piechotę chcesz wracać?-Odezwał się cały zdyszany Daniel-Wrzosiu jest samochodem.
Przytaknąłem i wyszedłem krzycząc, że czekam na parkingu.Odszukałem auto przyjaciela i oparłem się o jego maskę.Na dworze panowała już ciemność.Nic dziwnego.Dochodziła już godzina dwudziesta pierwsza.Czasem trzeba się poświęcić i na prośbę trenera przyjść wieczorem do szkoły.
Chłopaków nie ma już dłuższy czas.Gdybym wiedział, że tyle im to się zejdzie poszedł bym sobie po woli piechotą.
Zobaczyłem trzy sylwetki w oddali.Z chwili na chwilę, były coraz bliżej.Ignorowałem ich, choć tak na prawdę trochę się zaczynałem bać.Oni idą w moją stronę , idą w moją stronę......w moją stronę!.Cholera! Gdzie chłopaki!?!
Spokojnie Kwiatkowski.....nie zachowuj się jak baba!
Dwóch chłopaków i drobna dziewczyna stanęli na przeciwko mnie.Na oko byli w moim wieku, może trochę starsi.
-Cześć.-Powiedział blondyn stojący po środku.Chłopak patrzył bezpośrednio na mnie i widziałem, że jest trochę zdenerwowany.-Jest sprawa.
-I nie przyjmujemy odmowy.-Dodał drugi
Spojrzałem na tą drobną dziewczynę.W jej oczach widniał strach.Ona się bała.Jej wzrok szybko utkwił na mnie, jakby poczuła, że na nią patrzę.
-Mianowicie?-Zapytałem, nie wiedząc czego się spodziewać
-Spróbujesz pokonać Alana w piciu alkoholu.-Blondyn spojrzał na swojego kolegę, więc też to zrobiłem, ale po chwili wróciłem wzrokiem
-Nie jestem pełnoletni.-Usprawiedliwiałem się-Nie mogę jeszcze spożywać alkohol.
-Proszę Cie....-Prychną....Alan, tak mu na imię.-Nikt nie każe Ci nikogo zabić.To tylko małe zawody.
-Chłopaki, to głupie.-Wtrąciła się ich towarzyszka-Dajcie mu spokój.
-To jak?-Zignorowali ją i dalej dążyli do swego
-Chyba, że pękasz..-Prychnął Alan
-Nie...-Przerwałem im naśmiewanie się ze mnie-Zgoda.

Paula POV:

Po tym jak Marta zdmuchnęła świeczki, impreza rozkręciła się całkowicie.Mało kto był jeszcze trzeźwy.Marcin cały czas jest obok mnie.Zdążył trochę wypić i czasem gada jakieś głupoty.Odziwo ja wypiłam tylko jednego drinka na samym początku imprezy.
-Głowa mi pęka.-Westchną nie zadowolony Marcin-Jest tu coś przeciwbólowego?
-Leków nie miesza się z alkoholem.-Upomniałam go-Może wyjdziemy na świeże powietrze?
-Yhy.
Pociągnął mnie za rękę i ruszył ku wyjściu z klubu.Mijaliśmy spocone ciała znajomych osób i z muzyką huczącą w uszach wydostaliśmy się na zewnątrz.
Ruszyliśmy powolnym krokiem po oświetlonym chodniku.Wyciągnęłam z torebki telefon i sprawdziłam, która godzina - 01:41.
-Jesteś śliczna.-Wymruczał mi uwodzicielskim głosem do ucha, a jego ręka cały czas mnie obejmowała-Pociągasz mnie.Chciałbym, żebyś zawsze była moja.
-Chciałbyś, aby była Twoja?-Pierwszy raz byłam tak zawstydzona
Nagle chłopak pchnął mnie lekko w stronę ściany i swoim ciałem mnie do niej przycisną.Mój oddech był coraz szybszy.Wpatrywałam się w niego i powstrzymywałam, żeby tego nie zrobić.
-Zależy mi na Tobie.
W najmniej spodziewanym momencie przywarł do moich ust.Zszokowana tym gestem nie byłam w stanie odwzajemnić pocałunku.Moje nogi stawały się jak z waty.Gdyby teraz nie trzymał mnie między swoim ciałem, a chłodną ścianą - upadłabym.Gdy zaczęłam z nim współpracować czułam jak nasze usta tworzą idealną całość.
Przekręciłam głowę w bok, tym samym zabierając mu dostęp do moich ust.
-Coś się stało?-Zapytał od razu robiąc krok do tyłu
-Wiem, że znamy się bardzo długo, ale.....-Nabrałam świeżego powietrza, żeby uregulować swój oddech-Nie jestem gotowa na związek.
-Rozumiem.-Jego tęczówki traciły swój kolor, robiły się szare.-Ja już pójdę.Do zobaczenia.
Odwrócił się i odszedł.Chciałam go zatrzymać, ale co niby miałabym powiedzieć?Przed chwila go zraniłam.Do niczego innego się nie nadaję!Ranię wszystkich.
-Jestem beznadziejna.-Wyszeptałam do siebie, dalej patrząc jak chłopak odchodzi chwiejnym krokiem.
Gdy znikł mi z pola widzenia postanowiłam wrócić do domu.Nie mam ochoty już na żadne imprezowanie.Straciłam humor i resztki sił do normalnego funkcjonowania dzisiejszej nocy.

Dawid POV:

Po woli otwierałem oczy.Utrudniało mi to zbyt jaskrawe światło.Chciałem podnieść rękę, żeby przetrzeć powieki, ale miałem zbyt mało siły.
Nie przyjemny zapach sprawił, że od razu zorientowałem się, gdzie jestem.Szpital.Tylko co ja tu robię?Jak się tu znalazłem?
Zamrugałem kilka razy, a obraz przed moimi oczami wyostrzył się, dzięki czemu widziałem lepiej.Chciałem uzyskać odpowiedź na moje pytania, gdy na salę wszedł doktor.Widząc mnie, lekko się uśmiechnął.
-Widzę, że Pan się już obudził.-Oznajmił zadowolony-Jak się Pan czuje?
-Słabo.-Odparłem o siłach.Patrzyłem ślepo w jego biały mundurek lekarski i zastanawiałem się nerwowo co zaraz usłyszę.-Kiedy będę mógł stąd wyjść?
-Najszybciej za dwa, trzy dni.
-No to pięknie....-Westchnąłem z wyrzutem-Co w ogóle mi się stało?
-Zużył Pan dużą dawkę alkoholu..-Zamilkł na chwilę i z poważną miną spojrzał mi w oczy.-Wręcz śmiertelną.
Na te słowa moje oczy przybrały kształt złotówki.Dawka śmiertelna!?Jedną nogą stąpałem po granicy śmierci!?Nie.. to nie jest możliwe!Ja chcę do domu!
-Gdyby nie dziewczyna, która znalazła Pana i zadzwoniła po pogotowie...
-Niech Pan nawet nie kończy tego zdania!-Wzdrygnąłem się, a moje ciało z chwili na chwilę miało coraz to więcej energii
-Spał Pan kilka godzin.-Zmienił temat
-A ta dziewczyna?Mówiła Panu jak się nazywa?Pamięta Pan chociaż jak ona wyglądała?-Zadałem kilka pytań na raz-Na kolanach będę jej dziękować....Nawet nie chce myśleć jakby to mogło się skończyć.
-Ona nadal tu jest.
Zilustrowałem twarz doktora, a w moich oczach zaświeciły się iskierki.Nie dość, że uratowała mnie...to nadal tu jest.Oddam za nią wszystko!Będę nosić ją na rękach....
Uniosłem się trochę do góry, a cały świat zawirował.Szybko opadłem na poduszkę i mocno ścisnąłem powieki.Doktor coś do mnie mówił, ale skupiałem się na tym, by ból znikł.Czułem jakby głowa miał mi zaraz eksplodować.Bałem się, że ta dawka śmiertelna to początek nowego rozdziału w moim życiu.Najgorszego rozdziału.
-Niech Pan się uspokoi!-Wołał do mnie lekarz-Proszę Pana!
Wierciłem się na łóżku starając odepchnąć od siebie ból.Złapałem się za włosy i ciągnąłem je, jakby to coś miało pomóc.Nie chce tak skończyć.Proszę, nie chce.
W jednym momencie na moim ciele znalazły się jeszcze cztery ręce.Każdy coś do mnie mówił.Kazali mi być spokojnym, ale nie potrafiłem.To było silniejsze ode mnie.
-Co się dzieje!?-Ten głos...ja go znam.Jest taki delikatny, załamany.-Dawid!Dawid słyszysz mnie!?
-Nie wolno tu wchodzić!-Stanowczy kobiecy głos sprawił, że skuliłem się na łóżku.Zacząłem wyrywać sobie włosy.Nie wytrzymywałem tego.
-Dawid!-Kim jesteś?Chce wiedzieć kto mnie woła.
-Proszę stąd wyjść!Nie wolno go denerwować!
Silne ręce, które starały się mocno trzymać mnie znikły z mojego ciała.Moje serce waliło w nie możliwie szybkim tempie.
-Dawid!
Delikatne dłonie dotknęły mojego ramienia.
-Dawid.... Proszę, uspokój się.
Znam ten głos.Otworzyłem oczy i spojrzałem na twarze zwisające nade mną.Dwie pielęgniarki i doktor.Najpierw spojrzałem na drobną dłoń, a następnie na twarz dziewczyny.Moje serce stanęło.Ten widok zaparł mi dech w piersiach.Ona siedziała na łóżku, a jej dłoń gładziła mnie, abym był spokojny.
Ból w mojej głowie po woli ustawał.Zdenerwowanie znikało, ale nie ona.Ona siedziała i z mokrym oczami od łez, patrzyła na mnie.
Dlaczego ona płacze z mojego powodu?
Znowu.Znowu to wraca.
To jakaś paranoja.Ból nasilił się i wrócił trzy razy mocniejszy.Skuliłem się.Zacząłem się wiercić i trzymać za głowę.Brunetka widząc powrót mojego ''ataku'' z przerażeniem powtarzała moje imię.
Te kilka rąk co znajdowało się na moim ciele, zdawało się jakby były ich miliony.Jakby chcieli wszyscy mi coś zrobić.To było straszne.Nie umiałem z tym walczyć.
Dziewczyna przytuliła mnie do siebie, a ja poczułem jak mocno wali jej serce.Równie mocno co moje.Ten uścisk mnie trochę uspokoił, ale nie zwalczył wszystkich strasznych uczuć siedzących głęboko we mnie.
-Dawid.. słyszysz mnie?-Wyszeptała drżącym głosem-Nie denerwuj się.Jeżeli się uspokoisz wszystko będzie dobrze.
Przez chwile się nie ruszałem, ale gdy znowu poczułem na sobie te miliony dłoni zacząłem panicznie zasłaniać się rękami.Miałem wrażenie, że ktoś chce mi coś zrobić.
-Odejdźcie.... Proszę, wyjdźcie stąd.-Brunetka spojrzała na lekarzy z błagalną miną-On się uspokoi, tylko wyjdźcie stąd.
Nie czułem już żadnego dotyku.Żadnego oprócz jej delikatnych ramion, które mnie otaczały.
-To ja....Paula.-Zaczęła po woli-Pamiętasz mnie?
Nadal nie wierzę, że to ona.To jest nie możliwe.Wpatrywałem się w nią jak w obrazek, a ona robiła wszystko, żebym się odezwał.Nie umiałem.
-Proszę..powiedz coś.-Wyszeptała płaczliwym głosem-Chcę Ci pomóc, tak jak Ty pomogłeś mi wtedy...pamiętasz to?Chce dać Ci wsparcie, chce się odwdzięczyć.
-Dlaczego płaczesz?
Mój głos....On był taki ,,Odchodzę po woli.".Byłem w okropnym stanie.Nie umiem tego wytłumaczyć.Czułem jak strach mnie paraliżuje.
-Straciłam mamę, wiem jak to jest stracić kogoś kogo się kocha.-Wzmocniła uścisk.-Mimo, że sama czasem przesadzam z alkoholem...to Ty przekroczyłeś wszelkie granice.Pomyślałeś o rodzinie?
Twoi rodzice...
-Przepraszam.-Przerwałem jej wypowiadając to o siłach.
Wplotła palce w moje włosy i zaczęła się nimi bawić.Patrzyłem na nią kojąc swój strach.Czemu ona nie może zawsze taka być?Chce taką Paulę.Sprawie, że taka się stanie.Zawalczę o jej dobrą stronę.Wiem, że ją ma.Pokazała mi ją już nie raz.
-Wiem ,że jestem suką i równie dobrze mogłam przejść obojętnie, ale nie mogłam Cię tam zostawić.-Wyszeptała bezradnie

Paula POV:

Wróciłam ze szpitala spuchnięta od łez i całkowicie wyczerpana.W salonie minęłam Aloha Team.Byli jacyś poddenerwowani.Gdy mnie zobaczyli, ich miny mówiły same za siebie.Karolina zapytała co się stało, ale zignorowałam to.Nie chciałam powiedzieć, że to przez Dawida.Nie umiem określić słowami tego co ze mną się działo od momentu, w którym zobaczyłam jak leży na ziemi.Poczułam, że muszę mu pomóc.Zaczęłam się bać, że jego rodzice będą musieli przechodzić przez to co ja i mój tata.Nie życzę tego nikomu.
A w szpitalu?Ogarnęła mnie panika.Wszystkie wspomnienia wróciły.Te wszystkie godziny w szpitalu.Ból, strach......te wszystkie emocje wróciły.Nie mogła patrzeć jak toczy ze sobą walkę.
Przytuliłam go.Przycisnęłam do siebie jego roztrzęsione ciało i poczułam coś dziwnego.Niepokojącego.Urodziło się we mnie coś co kazało mi być przy nim.Zaopiekować się do póki nie wróci do normalnego stanu.
Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.Mam tego dosyć.Moje życie zmienia się w jakiś dramat.

Od Autora:
Noo...jak teraz ktoś mi tu wyskoczy z komentarzem, że rozdział nudny to się fochnę ;D Zaczyna się wreszcie dziać coś ciekawego! :D Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów ♥
Podoba Wam się ten rozdział? Liczę na jakieś opinie! ♥♥
Moje regularne pisanie powraca! ;D xD
Nie lubię sprawdzać rozdziałów, ,żeby poprawiać błędy itd. więc nie zawsze to robię.Przepraszam ;* Ale chyba nigdy nie sprawdzę, żadnego rozdziału tak mega dokładnie xD
Ps. Zastanawiam się nad zawieszeniem/usunięciem aska. On jest raczej nie potrzebny, co? W razie pytań i tak dostaje je na facebook'u..Więc myślę, że ask nie potrzebny ;D
czytasz=komentujesz=motywujesz=szybsze dodanie rozdziału 

5 komentarzy: